[Darek Foks, „Półsen w Trójmieście”, za: Magazyn „Cegła”, nr 12.]

Podczas mojego ostatniego pobytu w Gdańsku mieszkałem w hotelu „Wolne Miasto” na ulicy Św. Ducha. Przyjechałem na otwarcie wystawy „Opowiedziane inaczej…”, która mówiła o opowiadaniu inaczej. Przyjąłem zaproszenie, ponieważ od czasu do czasu dorabiam jako opowiadający inaczej. Po udanym wernisażu i kolacji udałem się do hotelu. Okna mojego pokoju wychodziły na ulicę. Było gorąco. Klimatyzacji nie było. Chciałem zasnąć, więc nie zamknąłem okna, bo zasypiam tylko przy otwartym. Jednak nie dało się spać. Z baru wietnamskiego naprzeciwko co jakiś czas dobiegało tajemnicze „Niechpan sypkoje!”, po czym następował rechot nieustępliwych klientów, którym nie chciało się spać. Zebrałem się w sobie, ubrałem i wyszedłem na ulicę. Podszedłem do Wietnamczyka, ścisnąłem mocno jego ramiona i bardzo wolno wysyczałem: „Niech pan szybko je”. Przestraszył się. Powiedziałem łagodnie: „Powtórz”. Skupił się i powiedział: „Niech pan szybko je”. Uśmiechnąłem się szczerze, puściłem go i wróciłem do łóżka. Wietnamczyk przemówił poprawnie, klienci zjedli, zapłacili i poszli sobie. Bar został zamknięty. Rano wyruszyłem na dworzec. Pod „Wolnym Miastem” stał Wietnamczyk, który szeroko uśmiechnął się do mnie na pożegnanie i krzyknął: „Niech pan szybko jedzie!”. Pomachałem mu i odkrzyknąłem: „Trzymaj się, Niechpan!”.

7 czerwca 2008, {cytat za: http://www.magazyn-cegla.net}